W 1997 r., kiedy było dużo więcej wolności słowa na świecie, The Walt Street Journal przedrukował artykuł Arthura Robinsona i Zachary Robinson z Instytutu Nauki i Medycyny w Oregonie pod tytułem: „Globalne ocieplenie jest mitem”. Miało to miejsce zaraz po przyjęciu słynnego Protokołu z Kioto – traktatu i jednocześnie międzynarodowego porozumienia dotyczącego przeciwdziałania globalnemu ociepleniu. Naukowcy zwracali uwagę, że politycy nie kierują się głosem nauki.
W 1998 r. Arthur Robinson opublikował petycję podpisaną przez ponad 30 tys. osób. Czytamy w niej: „Wzywamy rząd Stanów Zjednoczonych do odrzucenia porozumienia w sprawie globalnego ocieplenia, które zostało napisane w Kioto w Japonii w grudniu 1997 roku oraz wszelkich innych podobnych propozycji. Proponowane limity emisji gazów cieplarnianych zaszkodziłyby środowisku, utrudniłyby postęp nauki i technologii oraz zaszkodziły zdrowiu i dobrobytowi ludzkości. Nie ma przekonujących dowodów naukowych na to, że uwolnienie przez człowieka dwutlenku węgla, metanu lub innych gazów cieplarnianych powoduje lub spowoduje w dającej się przewidzieć przyszłości katastrofalne ogrzewanie ziemskiej atmosfery i zakłócenie ziemskiego klimatu. Co więcej, istnieją istotne dowody naukowe, że wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze wywiera wiele korzystnych skutków na naturalne środowisko roślinne i zwierzęce Ziemi”.
We wspomnianym artykule mowa jest o tym, że mit „globalnego ocieplenia” zaczął się od pewnej obserwacji: ilość dwutlenku węgla w atmosferze rośnie. W 1997 roku wynosiła 360 części na milion, w porównaniu z 290 na początku XX wieku. Rozsądne szacunki wskazują, że może on wzrosnąć nawet do 600 części na milion. Ten wzrost prawdopodobnie wynika ze spalania węgla, ropy przez człowieka i gazu ziemnego, choć nie jest to pewne. Oceany i lądy na Ziemi utrzymują około 50 razy więcej dwutlenku węgla, niż jest w atmosferze, a przemieszczanie się dwutlenku węgla między nimi jest słabo poznane. Obserwowany wzrost dwutlenku węgla w atmosferze nie odpowiada czasowi uwolnienia go człowieka i stanowi około połowy uwolnionej ilości. Dwutlenek węgla, woda i kilka innych substancji to „gazy cieplarniane”.
Mają one tendencję do przyjmowania większej ilości energii słonecznej do atmosfery niż może ona z niej uciec. Właściwie sprawy nie są takie proste, ponieważ te substancje wchodzą w interakcje między sobą oraz z innymi aspektami atmosfery.
Na podstawie tych informacji można było ostrożnie powiedzieć, że obecne poziomy dwutlenku węgla w atmosferze mogą powodować wzrost temperatury atmosferycznej. Niektórzy ludzie zaczęli jednak ogłaszać „globalne ocieplenie”, które oznaczało dla nich ekstremalne ocieplenie atmosfery prowadzące do katastrofalnych konsekwencji środowiskowych. Hipoteza tak pojętego globalnego ocieplenia, według autorów artykułu, jest jednak nie do utrzymania. Naukowcy od 50 lat badają bowiem precyzyjnie temperaturę na świecie i wpływ na nią dwutlenku węgla. Z pomiarów tych wynika, że temperatura atmosfery waha się w wyniku aktywności słonecznej i inne wpływów, a gazy cieplarniane nie mają na nią większego wpływu. W ciągu ostatnich 3000 lat było pięć wydłużonych okresów, kiedy było wyraźnie cieplej niż dzisiaj. Jeden z dwóch najzimniejszych okresów, znany jako mała epoka lodowcowa, miał miejsce 300 lat temu. Temperatury atmosferyczne rosły w ciągu ostatnich 300 lat, ale pozostają poniżej średniej z 3000 lat.
Ścisła korelacja między dwoma parametrami: cyklem słonecznym i temperaturą pokazują dobitnie mit wpływu człowieka na ocieplanie klimatu. Z danych historycznych wynika, że im krótszy był cykl słoneczny (a co za tym idzie im bardziej aktywne było słońce), tym wyższa była temperatura. Podobnie inne badania pokazują, że stopniowe ocieplenie od czasu tzw. małej epoki lodowcowej i duże fluktuacje podczas tego ocieplenia zostały spowodowane zmianami w aktywności słonecznej. Najwyższe temperatury w tym okresie miały miejsce około 1940 roku.
Hipoteza globalnego ocieplenia przewiduje, że globalne temperatury znacznie wzrosną, a nawet katastrofalnie, jeśli w atmosferze będzie wzrastał poziom dwutlenku węgla. Większość wzrostu atmosferycznego dwutlenku węgla miała miejsce w okresie lat 1920-1970, a wzrost temperatury trwał jedynie w okresie 1950-1970. Nie było znaczącego wzrostu temperatury atmosferycznej w ciągu tych 50 lat, co dla Robinsona oznacza, że globalne ocieplenie to mit.
Pyta on jednak dalej: „Dlaczego zatem nadal istnieje naukowe zainteresowanie globalnym ociepleniem?”. Twierdzi, że jest tak dlatego, że naukowcy używają komputerów do przewidywania pogody — nawet globalnej pogody i to w bardzo długich okresach. Ale globalna pogoda jest tak skomplikowana, że aktualne dane i metody komputerowe są niewystarczające do dokonania takich prognoz. Chociaż rozsądne jest posiadanie nadziei, że metody te w końcu staną się przydatne, na razie komputerowe modele klimatu są bardzo zawodne. Na marginesie warto zauważyć, że meteorolodzy mylą się nawet w prognozach lokalnych na kilka dni naprzód.
Robinson podkreśla, że nie musimy się więc martwić o wykorzystanie przez człowieka węglowodorów do ogrzewania Ziemi. Nie potrzebujemy też martwić się o katastrofy środowiskowe, nawet przy obecnym, naturalnym trendzie ocieplenia. W końcu Ziemia była znacznie cieplejsza w ciągu ostatnich 3000 lat. Powinniśmy natomiast bardziej martwić się skutkami proponowanego w Kioto racjonowania węglowodorów. Wykorzystanie ich ma duże korzyści dla środowiska. Wiele badań wykazuje, że wzrost stężenia atmosferycznego dwutlenku węgla przyspiesza tempo wzrostu roślin, a także pozwala roślinom rosnąć w bardziej suchych regionach. Życie zwierzęce, które zależy od roślin, również wzrasta. Ilość drewna na pniu w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 30% od 1950 r. do lat 90. Badania słojów dodatkowo potwierdza spektakularny wzrost tempa wzrostu drzew. Stwierdzono również, że dojrzałe amazońskie lasy deszczowe zwiększają biomasę o około dwie tony na akr rocznie. Ogólne tempo wzrostu roślin oznacza też znacznie zwiększony poziom dwutlenku węgla.
Ludzkość wydobywa węglowodory spod ziemi i przekształca je w żyjące stworzenia. Dzięki temu żyjemy w coraz bardziej bujnym środowisku roślin i zwierząt, co jest wynikiem właśnie wzrostu dwutlenku węgla. Robinson pisał w latach 90.: „Nasze dzieci będą cieszyć się Ziemią z dwukrotnie większą ilością życie roślinnego i zwierzęcego niż to, którym jesteśmy teraz pobłogosławieni. To jest cudowne i nieoczekiwany prezent od rewolucji przemysłowej. Węglowodory są potrzebne, aby wyżywić i wyjść z ubóstwa ogromnej liczbie ludzi na całym świecie. Może to w końcu pozwolić wszystkim ludziom żyć długo, dostatnie, zdrowo. Żaden inny pojedynczy czynnik technologiczny nie jest ważniejszy dla wzrostu jakości, długości i ilości ludzkiego życia niż kontynuowane, rozszerzone i nieracjonowane wykorzystanie ziemskich węglowodorów, których udokumentowane zasoby wystarczają na ponad 1000 lat. Globalne ocieplenie to mit. Rzeczywistość jest taka, że skutkiem racjonowania węglowodorów przez Kioto będzie globalne ubóstwo i śmierć”.
Chris Klinsky - autor "Wielka grabież. Zielony Ład czyli jak nas okradają pod przykrywką ochrony środowiska"
Comentários